"To taki głupi to ja już nie jestem.
Może głupi, ale aż tak, to już nie..."
"Na drodze do miasta złapaliśmy okazję... Pana, który jechał zakładac instalację alarmową w nowopowstającym sklepie na jego granicy. Pan okazał się wielbicielem KOD (Kaczyńskiego Ojczyzny Dobrodzieja) i właścicielem konta na FB. Jakimś cudem mnie poznał mimo, że byłem okutany we wszystko za wyjątkiem dywanika łazienkowego. Zostałem wypytany o wszystko, łącznie z akcjami i poważnym problemem, czy instalacja alarmowa może się jakoś przydac KODowi. Pan jest gotów zainstalowac nam ją za darmo, w dowolnym rejonie kraju...
Kocham ciuchlandy miłością wielką, a zwabiły mnie tam walonki z wystawy - widziałem identyczne w necie po 4 stówy. W życiu nie wydam 4 stów na jakiekowliek buty, nawet kościółkowe... więc wdepnąłem. Przede mną starszy pan płacił za coś, gdy wyciągał z portfela pieniądze na ziemię wypadła przyklejona do tekturki naklejka KOD-u. Pan z niemałym trudem schylił się, podniósł naklejkę, z pietyzmem przetarł palcami, wycierając wyimaginowany bród i schował do portfela, jakby to był, nie przymierzając, jakiś święty obrazek, albo zdjęcie bliskiej osoby. Powiem szczerze, raczej twardy ze mnie facet, ale na widok tej sceny miałem "świeczki" w oczach.
Walonek namierzyłem ze trzy pary - wszystkie takie, jak sobie wymarzyłem. Idę to zważyć (25 zetów za kilogram!), pani patrzy na mój kodowski znaczek wpiety w kurtkę: „Pan da je tutaj, nie na wagę... „ Walonki, wojłokowe na gumie, ciężkie jak cholera. „10 złotych będzie razem, promocję mamy i mam jeszcze beret akurat na pana syna, to będzie 15 razem.” Zgłupłem. „Jestem z wami! Pan wie, jechac nie mogę, ale między nami... No, ja tak normalnie nie jestem, ale... Pan ma taki znaczek?...” Miałem jeden, w klapie. Wypiąłem go i uciekłem, bo pani była gotowa oddac mi pół sklepiku. W domu w torbie znalazłem wepchniętą w walonki czapkę-uszatkę, którą w sklepiku oglądąłem... Bardzo Pani dziękuję...
Wracamy do domu, zatrzymuje się pan Tomasz. Wsiadamy, zaczynamy rozmawiać i jak to międzi Polakami schodzi na politykę. Pan Tomasz jest gwiazdą niezależnego dziennikarstwa, zastanawiam się, czy jak się przyznam, to pan nas wysadzi gdzies w szczerym polu. Z tylnego siedzenia rozlega się głos mojego syna: „My walczymy z tatą o opodatkowanie sklepów wielkopowierzchniowych! Bo my jesteśmy z KODu! - oznajmuje dumnie moje 11-letnie dziecko. Pan z lekka zdrętwiał, ja oczyma duszy zobaczyłem nas zamarzających na jakimś zadupiu pod stosem moich wymarzonych walonek. Rozmowa potoczyła się dalej, spokojnie wymienialiśmy poglady, w pewnym momencie pan pyta, dokąd jedziemy. Mówię.... Pan popatrzył na mnie: „Ja właściwie nie tam, ale zawiozę was pod dom. Choć jestem z TVP, a wy z KOD-u, Polacy muszą sobie pomagać."
Zaniemówiłem, a ten kto mnie zna wie, że u mnie to absolutny ewenement.
Już na miejscu, pod moim domem spotyka mnie młoda kobieta. Szykowna, pachnąca celebrytka. Łapie mnie za rękę, zaczerwieniłem się z lekka.
- Ja cie aj lowe za ten KOD. Mam fejsa.
Doda! Rozlożyłaś mnie na obie łopatki... Ja też aj lowe ju...
Dziwny jest ten świat. Piękny, niezwykły. Dziękuję - naładowałem akumulatory."
Kochamy Ojczyzny Dobrodzieja!
I Ciebie Aniu... I Jurka, i Andrzeja... A nawet Kija, choć, jak to on, nie rozlicza się z kasy.
Autorką tego poruszającego tekstu (z wyjątkiem niewielkich, kosmetycznych zmian) jest nasza nieodżałowana koleżanka, którą z tego miejsca serdecznie pozdrawiam; SIEMA ANKA!!!
https://twitter.com/obserwator_org
https://www.facebook.com/mazury/posts/1071838406180238
https://www.facebook.com/mazury/posts/1081598088537603
https://www.facebook.com/mazury/posts/1070745316289547