yassa yassa
215
BLOG

Witamy ponownie w Warszawie, panie Hoffman!

yassa yassa Kultura Obserwuj notkę 5

Kiedy w roku 1803 młody asesor rządowy Ernest Teodor Amadeus Hoffman rozpoczynał urzędniczą karierę w Warszawie, nikt nie spodziewał się, jakie to będzie miało skutki.

Zgodnie z edyktem cesarskim wszyscy poddani posiadać musieli nazwiska. A jako że Żydzi, w ogromnej swej większości, używali patronymików, powołano komisję, która ten stan rzeczy miała zmienić. Na jej czele stanął wszechstronnie uzdolniony, o nieograniczonej wyobraźni birbant i hulaka Hoffman.

Szczęście mieli ci, którym wymyślał nazwiska w dobrym nastroju; wtedy już na pokolenia zostali statecznymi, Goldbergami, Goldfingerami czy Finkelsteinami. Gorzej było, gdy Ernest przeżywał katusze „dnia po” lub ogarniała go zwykła głupawka; wówczas stawali się Ochsenschwanz’ami - Wołowymiogonami, Kanalgeruch’ami - Kanałowymizapachami, Wanzenknicker’ami - Pluskwianymisknerami.

Dziś, na Wall street mają swe biura, dostają Noble, tworzą światową kulturę i nie zdają sobie sprawy, że swe słynne nazwiska zawdzięczają warszawskiemu radcy municypalnemu.

 

Po dwustu latach znów spotykać można się z panem Hoffmanem. Tym razem na scenie Teatru Wielkiego.. Bowiem wczoraj miały swą warszawską premierę „Opowieści Hoffmana”Jacques’a Offenbacha. Tym razem w inscenizacji Harrego Kupfera – wybitnego niemieckiego(!)* twórcy operowego.

Treścią ich są perypetie miłosne romantycznego bon vivant’a, opowiadane w norymberskiej knajpie. Niestety, anachronicznie- dotyczące tylko miłości do kobiet. Ale zainteresowane mniejszości informuję, że w spektaklu pojawiają się też dwie barwne i seksowne drag queens.

Konstrukcja całości jest offenbachowską zabawą.

Każda historia opowiedziana jest w innej konwencji. Pierwsza to lekka opera francuska, druga - włoskie belcanto, a trzecia w formie niemieckiego romantyzmu. Wszystko tworzy niezwykle urokliwą całość.

Według mego gustu trochę miejscami przeinscenizowaną (ale, cóż-signum temporis). Nie ma, co narzekać.

Zwłaszcza jak się ma do czynienia z -jak zwykle- doskonałą oprawą muzyczną w wykonaniu naszej orkiestry ( tym razem pod Tomaszem Bugajem) wspomaganą przez teatralny chór.A już prawdziwą perłą spektaklu jest młoda amerykańska śpiewaczka Georgia Jarman. Fantastyczna zarówno wokalnie jak i aktorsko. Doskonała w roli Olimpii a i nie gorsza jako Antonia. Na szczególną uwagę zasługuje Claudio Otelii w partiach Coppeliusa, kapitana Depertutto i dr. Miracle’a. Wyrazisty i szalony.

Występujący w roli Hoffmana; Richard Troxell również wywiązał się ze swego arcytrudnego zadania znakomicie.

Czasami, gdy polecam któryś ze spektakli operowych, słyszę: „eee ! Ja tam nie lubię opery”. Po moim; „a na czym byłeś/aś?” Zazwyczaj zapada niezręczna cisza.

Dzisiaj wszystkim polecam „Opowieści Hoffmana”. Szczerze i z czystym sumieniem – a nie jako autokratyczno- snobistyczna ciotka kulturalna. To jest jazda obowiązkowa!!!

I ręczę, że -jak to się mówi- ręce same złożą się do oklasków; po arii Olimpii, barcaroli: „belle nuit”(hi!hi!hi!),po chóralnym menuecie czy tercecie z IV aktu.

A jeśli nie, to w razie czego, nie zapadnie już taka niezręczna cisza., bo doskonale będziecie się orientowali czego nie lubicie.

 

* (!) - tyczy maniery inscenizacyjnej, a nie jest w najmniejszym stopniu przejawem jakichkolwiek uprzedzeń autora.

yassa
O mnie yassa

Chcesz wiedzieć kim jestem? Rozwiń, a całą skrytą prawdę o mnie, zaczerpniesz wprost z krynicy prawd wszelakich, tryskających spod klawiatury pani Renaty Rudeckiej - Kalinowskiej! Tako rzecze źródło; przestrzegając nierozważnych, nieświadomych lub zagubionych: Uważaj - to pisowiec! Nieuczciwy, wredny, głęboko niemoralny, ale inteligentny. I właśnie dlatego wyjątkowo odrażający. Uprawia propagandę pisowską usiłując kpić w sytuacjach, w których kpić z ludzi nie należy. To takie wykalkulowane chamstwo. Nie wiem, czy mu za to płacą, ale zachowuje się, jakby tak było. Nie zawaha się przed rzuceniem na kogoś oszczerstwa, kłamie. Dokarmia się podziwem, jaki czuje do samego siebie. Pieści się słowami i dosrywaniem. Straszliwie pretensjonalny. Prowadzi obronę pisowskiego tałatajstwa nie wprost, ale przez bezwzględny, cyniczny atak na przeciwników. Stosuje zmyły poprzez budzenie do siebie zaufania zwolenników ludzi, których chce niszczyć, zręcznie stwarzając pozory sympatii. Jest podstępny i zawistny. W sumie bardzo ciekawa postać - tak na dwa trzy komentarze. Potem wyłazi z niego całe pisowskie g... Zdemaskowany przyznaję; jestem kryjącym się w mrokach netu, destruktorem o imieniu Mefistofeles. Ich bin ein Teil von jener Kraft, die stets das Böse will und stets das Gute schafft. Z tego też powodu lojalnemu C.K. Żurnaliście - panu Jerzemu Skoczylasowi - zalecałbym daleko posuniętą wstrzemiężliwość przy próbie realizacji jego bufońskiego anonsu, cyt.; Jak cię spotkam na żywo, to obiję ci twój parszywy ryj! Sei reizend zu deinen Feinden, nichts ärgert sie mehr, Herr Redakteur!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura